Logo Torn  
19 09 10 POZNAŃ
koperta
 
News

 12-10-2010

Zakupy, zakupy!
 20-07-2010

Pirelli wspiera najmłodszych.
 09-06-2010

Wracamy.
 18-05-2010

Wywiady ze zwycięzcami klasy STK 600 Junior
more
 
kalendarz

 01-02.05.2010 - Modlin
 15-16.05.2010 - Brno
 03-04.07.2010 - Slovakiaring
 24-25.07.2010 - Most
 07-08.08.2010 - Poznań
 21-22.08.2010 - Poznań
 18-19.09.2010 - Poznań

Brak pluginu Flash
strefa
03-05-2009Na "Grandysach"

Testować trzeba, trenować również. Jedyną dla większości z nas opcją okazały się treningi GRANDys Duo, które odbyły się w ostatnie dwa dni kwietnia na Torze Poznań. Tuż przed majowym weekendem spakowaliśmy motocykle, narzędzia, namiot i pognaliśmy w stronę stolicy Wielkopolski.Gixer i Trumpet pod namiotem TRT


Środa, 29.04.

Na torze pierwszy pojawił się Artur Wielebski, najmłodszy z „Tornowców" i świeży nabytek naszego teamu - można powiedzieć, nasze wyścigowe dziecko (16 lat). Za chwilę dotarła też Kasia Kędzior, wraz z mężem, Tomkiem. Mnie udało się wpakować w przepiękny korek i kilometrową kolejkę na stacji benzynowej, więc jako ostatni dotarłem na miejsce, tuż po godzinie 10 rano. Pogoda wymarzona do jazdy, słońce grzało, niebo bez jednej chmury, a chwilami chłodził nas lekki wiaterek. Park maszyn pełen - wszędzie motocykle, przyczepy, samochody, no i znajome twarze, ponieważ większość zawodników klas mistrzowskich, jak i Pucharu Polski, zdecydowało się na udział w treningach. Z najszybszych zabrakło jedynie Marcina Waklowiaka i naszego zespołowego kolegi, Kałdowskiego. Obaj zaliczyli wcześniej wyjazd do Brna, Walku dodatkowo swój pierwszy w tym sezonie wyścig w serii Alpe Adria Cup, więc „Grandysów" odpuścili. Dla mnie osobiście była to pierwsza okazja do jazdy po torze po prawie dwóch sezonach przerwy, dodatkowo zupełnie nowy motocykl, na którym w ogóle nie jeździłem, stanowił kolejne wyzwanie. Kasia sprawiała wrażenie osoby, która najszybciej z nas zaaklimatyzuje się i wejdzie w tryb RACE po zimowej przerwie. Zaznajomiona ze swoim Kawasaki, odziana w zielony kombinezon, sprawiała wrażenie osoby, która w ogóle nie opuściła toru. Ale największą dla nas niewiadomą był 16-letni Artur. Młody prawie zatriumfował w ubiegłorocznym CBR 125 Cup i gdyby nie spore problemy techniczne, najprawdopodobniej pozamiatałby stawkę pucharu. Ale w tym sezonie ma przesiadkę, „setka" poszła w odstawkę, a na jej miejsce pojawiła się rasowa, sportowa 600-ka - GSXR, model K8. Gixer odziany w torowe owiewki, w czarnych barwach z białymi detalami robi wrażenie, dumnie sterczący komin Arrow i torowy osprzęt sygnalizują, ze nie ma miękkiej gry!

Pierwsze jazdy były raczej nieśmiałe. W sumie Kachna wycięła do przodu bez większego stresu - cholera, zazdroszczę jej pozycji na motocyklu, przy jej wzroście i posturze z wielką łatwością zespala się ze sprzętem i przyjmuje formę drapieżnika gotowego do skoku, chwilowo przyczajonego za owiewką Kawy. Ładnie! Artur w pierwszym biegu zaliczył tylko kilka kółek, przede wszystkim jechał na drogowych oponach i jeszcze nie ustawionych zawieszeniach, a poza tym, okazało się, że Gixer lekko głupieje. Diagnoza była szybka - usunęliśmy zmostkowany czujnik sprzęgła,a na jego miejsce powędrował przełącznik (o, dzięki Tomku i Arku za pomoc!). Młody mógł wyruszyć ponownie na nitkę toru, wyłapując czas w okolicy 1:50 min. Za to mój pierwszy przejazd przebiegł w tempie turystycznym. Nie dość, że byłem makabrycznie drewniany, to jeszcze zdecydowałem się na wyjazd na drogowych oponach, które nadawały się jedynie do dalekiej turystyki, twarde Bridgestony traciły permanentnie przyczepność na hamowaniach i przy redukcji biegów, ale najważniejsze, że Trumpet działał i chciał jechać. Taki mały pozytyw. Co do opon - przed wyjazdem na tor podjechałem, żeby sprawdzić ciśnienia i do tej pory mam ubaw z miny Piotrka „Goliata" z teamu GRANDys Duo, który stwierdził, ze albo jestem pomylony, albo tak odważny, ze chcę na „kartoflach" jechać. Ale, pierwsze koty za płoty. Udało się i wszyscy cali wrócili. I zadowoleni. A to chyba najważniejsze.

Przed kolejną sesją zdecydowaliśmy się z Arturem na zmianę opon, Kasia jeszcze dojeżdżała Pirelki, ale my zdecydowanie musieliśmy obuć nasze motocykle w nowe gumy. Kolejne wizyty na torze i Arti zaliczył zdecydowany progres, pękło bez bólu 1:50, a na monitorze pojawiłKawasaki Maćka Kubackiego się czas 1:49. Dzieciak ma straszliwy potencjał i widać to było od początku treningów.

Pierwszy dzień minął bez większych przygód, pojawił się też Maciek Kubacki, który będzie reprezentował barwy Torn w klasie Superstock 1000. Maciek zaliczył kilka przejazdów i z dumą zaprezentował nowe, czarno - zielone malowanie swojego Kawasaki ZX10R. Przyznam, że sprzęt wygląda niesamowicie, a smaku dodaje mu zloty kolor osprzętu Gilles'a.

Ciepłe środowe popołudnie i wieczór spędziliśmy na sprawdzaniu i czyszczeniu motocykli i wymianie spostrzeżeń. W sumie było o czym opowiadać, każdy miał jakieś przemyślenia i uwagi, którymi chciał dzielić się zresztą ekipy. Wreszcie był też czas, żeby spotkać się ze znajomymi, pogadać, powspominać ubiegły sezon i snuć plany na nadchodzący. No i spać, spać! Oczy mi się kleiły niesamowicie, więc krótko po 22 zaległem na szybko przygotowanym posłaniu. Jeszcze tylko chwila z laptopem, sprawdzenie poczty i błogi sen...

Czawartek, 30.04.

6:05, pobudka. Park maszyn cichy i uśpiony, na treningach brak napięcia towarzyszącego zawodom, więc wszyscy spokojnie spali o tak wczesnej porze, pierwsze jazdy zaczynały się od godziny 9. Ale mój biologiczny budzik nie dawał mi spokoju, więc ruszyłem w stronę łazienki z nadzieją na ciepły prysznic. Ufff...

Udało się! Tuż przed 7 rano bar otworzył swoje podwoje, więc na biegu zamówiłem kawę i, jak zwykle pyszną, jajecznicę na szynce. Powoli tor budził się do życia, coraz więcej osób przypuszczało szturm na łazienki i bar, a w tle odzywały się pierwsze silniki wkręcane na wysokie obroty. Cholernie lubię ten moment, kiedy tor zaczyna pulsować rytmem wyznaczanym przygotowaniami do jazdy.

Tuż po 8 rano pojawił się Artur, lekko zaspany i chyba niewyspany. Młody na 3 tygodnie przed treningami zaliczył upadek na motocyklu i do końca nie było 100% pewności, czy da radę w ogóle potrenować przed majówką i pierwszą rundą, ale udało się. Tyle tylko, że skarżył się na ból nadgarstków. Metoda była jedna, za rączkę został zaprowadzony do namiotu FOZ, gdzie obsługa wzięła się za masaże i uczyniła wszystko, aby Arti nie odczuwał bólu. Przyznam szczerze, że po drugiej sesji treningowej sam powlokłem się na fotel w FOZ, ponieważ zaczęła odzywać się moja kontuzja - nawykowe zwichnięcie prawego stawu łokciowego. Cóż, w ubiegłym sezonie odnowiła się dosyć wyraźnie podczas spotkania Artur pod opieką załogi FOZtrzeciego stopnia z Oplem Astra, kiedy wywinąłem efektownego fikołka przez maskę, zostawiając motocykl wbity w przedni błotnik samochodu. Bez bicia przyznaję, że zabiegi i plastry działają cuda, Kasia, która stłukła kolano na motocyklu mogła pochwalić się niebieskim opatrunkiem nałożonym przez guru masażystów - Alka.

Drugi dzień treningów przebiegał całkiem spokojnie, Tornowcy cali i zdrowi i w sumie zadowoleni. Kasia poprowadzona przez Tomka poprawiała czas i szlifowała tor jazdy, a Arti wykręcił czas na poziomie niskiego 1:48. Maciek Kubacki dobrze radził sobie w treningach kadry (to ci najszybsi), ja wciąż czułem się, jak drewniana kukiełka wsadzona na motocykl, ale ogólnie bez dramatu. Pozytywne było to, że mimo iż robiłem wciąż błędy, zdawałem sobie z nich sprawę, teraz potrzebna mi będzie analiza i walka z tym, co mi siedzi w głowie. Do najbardziej udanych przejazdów zaliczyć mogę ostatnią sesję treningową, już na koniec dnia. Wyjechaliśmy we trzech: Adam Badziak, jako prowadzący i ja z Arturem, jak kaczuszki podążające za matką. Nie ma co ściemniać, chłopcy mi uciekli na pierwszym kółku - mieli zagrzane opony i mogli gnać od pierwszych metrów, więc nawet nie próbowałem się za nimi przez chwilę utrzymać. Ale po dwóch okrążeniach przyśpieszyłem i uwolniłem myśli od wszelkich nieistotnych rzeczy, jechało mi się znakomicie. Trzymałem się za kimś na R1, morda za szybą rozciągnięta w bananie uśmiechu, kiedy w zakrętach Trumpet z charakterystycznym gwizdem silnika wsiadał na tyłek Fortepianowi. Ale do czasu. Na przedostatnim kółku, podczas ostrego hamowania przed Małą Patelnią, silnik zaczął się dławić i mrugnęła niepokojąco kontrolka ciśnienia oleju - decyzja natychmiastowa, wyłączyłem silnik i rozpędem doturlałem się do lewego niemieckiego. Dla mnie to było na tyle. Schowałem motocykl za bandą, opierając go o opony i mogłem obserwować, jak Kaśka z Artim pokonują odcinek toru pod trybunami. Do namiotu powróciłem na lawecie.

Podsumowania słów kilka.

Przede wszystkim - warto pojechać na treningi. OK, tanio nie jest, przyznaję, ale niestety, takie są polskie realia. A poza tym, sport motocyklowy nie należy do najtańszych hobby na Ziemi. No dobra, kto nie był, niech żałuje. Kolejna sprawa - wały z ziemi wokół toru robią piorunujące wrażenie, wydają się być straszliwie blisko nitki asfaltu i, jeśli zwróci się na nie uwagę, przytłaczają swoim ogromem. Ale jeśli zwróci się na nie uwagę... Nawierzchnia toru została poprawiona w wielu miejscach, zlikwidowano pęknięcia asfaltu, wyrównano jego powierzchnię, jest miodowo! Tylko nad tym wszystkim wisi ciemna chmura, a my, szaraczki możemy domniemywać jedynie, kiedy jedyny obecnie tor w Polsce pozwalający na rozwój motorsportu i wyścigów motocyklowych zostanie rozkopany i pogrzebany - wiewiórka na szybkim lewym pod dębami szepnęła w biegu coś o lotnisku cargo...

Nie obyło się bez spektakularnych wywrotek, kilka osób zapoznało się z nawierzchnią toru, trawą i żwirkiem, oraz mocno zgruzowało motocykle. Cóż, tego nie da się uniknąć, ani przewidzieć. Taki sport, takie hobby. W każdym razie zapowiada się szybki sezon, bardzo szybki, co widać po uzyskiwanych czasach. A francuscy zawodnicy, którzy pojawili się na treningach nie zasypiają gruszek w popiele. Kenny Foray nieoficjalnie ustanowił nowy rekord toru dla 600-ek, wykręcając czas 1:37.595 min., lepszy o 0,275s od dotychczasowego rekordu, ustanowionego przez Andrzeja Chmielewskiego. Świetnie jechał też drugi z Francuzów, Guillaume Dietrich, ale palma pierwszeństwa przypadła Sławkowi Grausamowi. Ogólnie, Francuzi są bardzo mili, kontaktowi, nie stronią od innych, dają się wciągnąć w rozmowę (tu przydatny bywa Łukasz Świderek i jego znajomość jęz. francuskiego). Zabrakło, niestety, na torze Gwena Giabbaniego, kontuzjowanego podczas rundy Mistrzostw Francji, Gwen postanowił rehabilitować rękę i odpuścić treningi w Polsce. Zawodników z kraju nad Loarą chwalił bardzo Tomek Kędzior, gadaliśmy sobie podczas rozbiórki Trumpetowego silnika:
- Bardzo porządni kolesie, poszedłem do Świdra, który służył nam, jako tłumacz, pogadałem z Kennym. Wyjechaliśmy razem na kilka kółek, ja popatrzyłem na jego sposób jazdy, na tor, którym się porusza, później on pojechał za mną i dał mi kilka dobrych wskazówek. No i udało mi się poprawić czas, pojechałem szybciej, niż Buła. Rzecz rzadko spotykana, kiedy konkurent daje Ci wskazówki dotyczące sposobu jazdy i stara się pomoc w korekcie błędów.

W czwartek Paweł Szkopek przyglądał się poczynaniom uczestników treningów, a w szczególności Grandysowych Francuzów:
- Oj, będzie ciekawie, niewątpliwie ciekawie! Ci faceci mają duże doświadczenie i nie dziwią mnie zupełnie ich wyniki. Poza tym, można się spodziewać, że doświadczenie, które wynieśli z wyścigów Endurance zaowocuje szybką i równą jazdą w tempie wyścigowym. Nie będą łatwymi przeciwnikami, ale dzięki temu wyścigi zyskają na widowiskowości.

Osobiście życzę wszystkim udanego sezonu, wspaniałych wyścigów i coraz lepszych czasów. Do zobaczenia wkrótce na I Rundzie Wyścigowych Motocyklowych Mistrzostw Polski!!!

::: Olaf Popanda :::
Logo MB
Copyright© 2009 TORN RACING TEAM. Wszelkie prawa zastrzeżone. Logo jPalio